niedziela, 20 kwietnia 2014

III

Przebudziłam się na twardej ziemi. No tak.. zapomniałam. Wszystko pamiętam jak przez mgłe, ta rozmowa z Mikem. Teraz dociera do mnie jaką obrał taktykę. Zna mnie bardzo dobrze i wie że teraz nie będę w stanie go zabić, a ta rozmowa miała za cel tylko mnie rozkojarzyć. A może były to prawdziwe słowa? Maysi uspokój się, powtarzałam sobie w duchu. Przez te igrzyska stracę zdrowie psychiczne. Szybko odgarnęłam z siebie kilka liści i zbiegłam do swojego pokoju. Miałam zamiar wziąść szybką i orzeźwiającą kąpiel, ale niestety nawet prysznice w Kapitolu są dziwaczne. Klikałam na oślep w przyciski i chwilę potem ogarnęła mnie na zmianę gorąca i zimna woda wraz z miętowym mydłem. Błyskawicznie się wytarłam i przebrałam w czyste ubranie. Kiedy już miałam wychodzić, zerknęłam na zegarek. O boże przecież jest dopiero 4 nad ranem! To dlatego jestem taka zmęczona. Po kilku nieudanych próbach zaśnięcia, postanowiłam przejść się po naszym piętrze. Przez długi korytarz ciągnęły się sypialnie, na końcu korytarza były znane mi schody na taras. Po drugiej stronie znajdowała się jadalnia. Po chwili dopiero dostrzegłam jakieś miganie. Podeszłam bliżej, gotowa do ataku. Chociaż tak w sumie.. kto chciałby teraz zabić trybutkę? Uspokoiłam się i podeszłam bliżej. Okazało się że nie tylko ja mam problemy ze snem. Wgapiony w telewizor Haymitch nawet mnie nie zauważył. Oglądał powtórki z poprzednich igrzysk. Dopiero przy skrzypieniu kanapy zwrócił na mnie uwagę.
-Nie możesz zasnąć skarbie? -zaczęłam się przyzwyczajać do jego arogancji w głosie.
-A ty? -zapytałam pewnie. -Po co to oglądasz? Mnie aż ciarki przechodzą.. -zadałam kolejne pytanie, nie czekając na odpowiedź.
-Jakby to ująć.. nie chce zginąć pierwszy -uśmiechnął się pod nosem. -Za tydzień, tak skończy 47 z nas.
Tym razem nie widziałam u niego uśmiechu. Pierwszy raz przybrał tak poważny wyraz twarzy. Nie wiedziałam co zrobić. Przysiadłam się do niego i zaczęłam oglądać. Krwawe i brutalne sceny, ciągle komentowane przez Flickermana i Templesmitha. W końcu dobiegła scena finałowa ostatnich igrzysk. Wielka walka między Banym, a Betti, oboje z 9 dystryktu. Aż dziwne że ich dwójka przetrwała do teraz, zazwyczaj wygrywają zawodowcy. Niektórzy mówili że od lat byli parą i gdy podczas dożynek wylosowali Betti, Bane od razu się zgłosił. Gdyby miał chociaż troche rozumu, właśnie patrzyłby jak jego dziewczyna wygrywa. Betti okazała się 'niewierna' i swoim nożem przebiła mu serce. Cały Kapitol aż huczał. Zwyciężczyni pare miesięcy po igrzyskach, ożeniła się z synem burmistrza tamtego dystryktu. Ciekawe czy kiedykolwiek miała wyrzuty sumienia czy coś w tym stylu. Z zamyślenia wyrwał mnie Haymitch.
-Może w tym roku 12 doczeka się zwycięzcy.. Ja jednak się położe. Do zobaczenia May -powiedział wychodząc z pokoju.
Chwila.. ON nazwał mnie MAY? Poczułam nagłą więź z nim. Może jednak nie jest taki zły jak się wydaje? Właśnie pokazywali ostatnie sceny triumfu trybutki z 9, kiedy moje oczy mimowolnie się zamknęły. Po chwili obudziła mnie cała gromadka, schodząca na śniadanie. Na śmierć zapomniałam, dzisiaj pierwszy trening.
-Powinniście zrobić jak najlepsze wrażenie. -już słyszałam z oddali irytujący głos Huntera. Przypomina mi trochę starszego Haymitcha..
-Dokładnie. Teraz zjedzcie coś pożywnego i ruszamy! -krzyknęła swoim piskliwym głosem Calla.
Nieuchronnie wszyscy zbliżali się w moją stronę. Najchętniej bym teraz gdzieś uciekła, schowała się. Dopiero teraz dochodzi do mnie myśl że czeka mnie nieuchronna śmierć. Dzisiaj po raz pierwszy stanę z moimi 47 rywalami twarzą w twarz. Moja psychika mocno ucierpiała przez to wszystko co się dzieje teraz..Wszyscy siedliśmy do wspólnego śniadania. Hunter i Lesile próbowali podtrzymać rozmowę, lecz każdy z nas był tak nie tyle co przerażony, ale zniecierpliwiony. Wszyscy pomimo relacji z dożynek, chcieliśmy wiedzieć z kim za parę dni na arenie będzie nam dane stoczyć walkę na śmierć i życie. Mike niepewnie uśmiechnął się do mnie w drodze do windy. Doskonale znałam ten uśmiech, wręcz go uwielbiałam. Droga z 12 piętra, na podziemia trwała za krótko. W tym czasie Calla dała nam kilka cennych wskazówek. Kiedy drzwi windy otworzyły się, nie mogłam uwierzyć własnym oczom..
_______________________
Przepraszam że tak długo mnie nie było, no wiecie nauka i te sprawy ;dd W związku z tym że powyższy rozdział jest dość krótki, jutro postaram się dodać kolejny. Ogółem przez ten okres wolny, postaram się być nieco aktywniejsza na blogu i dzięki wszystkim za cierpliwość! :D

3 komentarze:

  1. Super świetny rozdział. Zapraszam do mnie:
    http://historia-siedemnastolatka-z-osemki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetnie piszesz! Masz taki fajny styl :) Znalazłam Twojeho bloga gdzieś na asku i weszłam z ciekawości. Czegoś takiego chyba jeszcze nikt nie pisał! Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział c:
    W wolnej chwili zapraszam do mnie: magic-world-dramione.blogspot.com
    Pozdrawiam, MB ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawno tu nie komentowałem! Mój błąd! Nie mogę się doczekać treningów! Zawodowcy <3 Mam nadzieje, że opiszesz ich bardzo, bardzo dobrze, a najbardziej tych z Pierwszego Dystryktu, bo są najlepsi <3 Tak, jestem bezdusznym Zawodowcem z Pierwszego Dystryktu <3
    http://tojestwalka.blogspot.com/ - igrzyska Rue, zapraszam.
    http://cwiercwieczeposkromienia1.blogspot.com/ - O Pierwszym Ćwierćwieczu Poskromienia, zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń