Kolejny dzień na treningu minął podobnie jak poprzedni. Popisywanie się zawodowców, groźne spojrzenia ze strony rudej z 8, oraz pogadywanie Haymitcha. Chyba zaczynam go lubić.
- Szczerze ci powiem że jestem mile zaskoczony. Myślałem że sobie nie poradzisz -mówi z uśmiechem.
Również się uśmiecham, bo co mi innego zostało?
- Cóż, talent -zaczynam się śmiać.
Zaraz po treningu, jedziemy na 12 piętro gdzie czeka na nas poddenerwowana Calla.
- Co wy sobie w ogóle wyobrażacie? Alice i Mike wrócili godzinę temu! Idźcie jeść..
Po raz pierwszy widziałam ją tak zdenerwowaną. No dobra drugi. Wtedy po paradzie. Nie rozumiem jej nadpobudliwości. Przecież mogliśmy zjeść równie dobrze wieczorem.
- Jak myślisz o co jej chodzi? -pytam, nakładając kolejne udko na talerz.
- Nie mam pojęcia. Zazwyczaj nikt się nie martwi tu o nas, trybutów. -mówi Haymitch z pełnym przekonaniem.
Szybko kończę i idę do siebie. Już niedługo to się skończy, już nie będę musiała tutaj być. Kieruję się w stronę łazienki. Przytłoczył mnie dzisiejszy trening i dziwne zachowanie Calli. Wchodzę pod prysznic i otula mnie ciepła woda z odrobiną płynu o zapachu cytryny. Wreszcie, chwila relaksu. Owijam się w ręcznik i nie zważając na to że ciągle jestem cała mokra kładę się do łóżka, pogrążając w sen.
***
*2 dni później*
- Szykuje się wielki, wielki, wielki dzień! -pokrzykuje Calla.
Wczoraj uspokoiła się i przy śniadaniu przeprosiła mnie i Haymitcha. Tłumaczyła to niewyspaniem, ale według mnie i tak chodzi o coś więcej. Czyżby zaczęło jej zależeć na trybutach..? To nie możliwe. Przecież zaledwie pare dni temu błagała wręcz o inny dystrykt. Zrywam się z łóżka. Nie rozumiem dlaczego ma być to 'wielki dzień'. Zaledwie pokaz indywidualny. Wielki? Może i tak. Ale nie zasługuje na miano wielki x3. Po ich cholernej punktacji pozostali trybuci ocenią czy jest w nas zagrożenie. Zazwyczaj w 12, zdobywamy nie więcej niż 7 punktów.
Przy śniadaniu wszyscy są podekscytowani i co chwilę mówią co przedstawią.
- Myślę że strzelę z łuku -nawija Alice. - Albo porzucam nożami.. sama nie wiem.
Jej monolog trwa już dobre 20 minut. Razem z mentorami oceniają jak wysoko może być punktowana każda zdolność. W ich gwarze wyłapuje jedynie że Mike chce posłużyć się mieczem, a Haymitch, jak to on mówi że to 'tajemnica'.
- A ty co zaprezentujesz Maysilee? -pyta Lesile wyrywając mnie z zamyślenia.
- Szczerze, to się nie zastanawiałam nad tym. Chyba będę.. improwizować.
- Zuch dziewczyna -mówi śmiejąc się Hunter. Czasem, czyli kiedy jest w miarę trzeźwy można z nim całkiem normalnie pogadać.
Przez resztę śniadania słychać jedynie rozmowę na temat 'talentów' i umiejętności Haymitcha. Odchodzę od stołu jako pierwsza dziękując za posiłek.
Zamiast iść do pokoju, kieruje się na nasz taras, balkon. Sama nie wiem jak nazwać to magiczne miejsce. Co ja mam im zaprezentować? W sumie mam niezłego cela.. ale z nożami wole nie ryzykować. Jestem szybka i zwinna, ale przecież nie będę biegać podczas pokazu indywidualnego, litości. A może by tak kamuflaż.. Byłoby okej gdyby nie to że kompletnie nie posiadam talentu artystycznego.
- Nie przeszkadzam? -na głos Mike'a nieruchomieje, moje ciało odmawia posłuszeństwa. Czuję się jakby już trafiła na arenę. May, przecież to twój przyjaciel..
- Skądże. Może przydasz mi się, bo kompletnie nie wiem co pokazać organizatorom.. -mówię z lekkim uśmiechem. Cieszę się gdy widzę że on również się uśmiecha.
- Z twoim talentem plastycznym.. -zaczyna ale nie daje mu dokończyć, szturchając go w stronę roślin - Spokojnie, spokojnie May. -mówi z uśmiechem.
Potem zaczynamy gadać, normalnie o tym co się u nas działo przez ten czas naszej 'rozłąki', jak się miewają, a raczej miewały rodziny przed naszym wyjazdem, aż w końcu przechodzimy do wyzywania Kapitolu i zastanawiania się nad sensem igrzysk. Prawdopodobnie jest tu podsłuch, ale kto zabije trybutów w przeddzień trafienia na arenę?
- Mam nadzieję że kiedyś znajdzie się ktoś, kto to powstrzyma -mówię, w pełni przekonana. Widząc że twarz Mike'a nabiera poważniejszego wyrazu dodaję - Co się stało?
- May myślisz, że gdyby.. w sensie gdyby nie te igrzyska to.. to.. może.. dobra nie ważne -urywa krótko.
- Co "może"? -ignoruje moje pytanie -Mike, zaczynasz mnie wkurzać.. Powiedz o co chodzi.
- Czy gdyby nie igrzyska mielibyśmy szanse?
- Szanse na co? -O MÓJ BOŻE, jemu chyba nie o to chodzi..
- O normalne życie, razem.
Dużo się nie pomyliłam.
- Wiesz że normalne życie nie jest możliwe w dystryktach.. -po chwili dodaję -Ale zawsze moglibyśmy spróbować.
- Na prawdę?
- No wiesz.. co z tego że za 2 dni będziemy się zabijać.. Ale zawsze byłeś dla mnie kimś więcej niż przyjacielem.
- Jesteś tego pewna?
Ale zamiast odpowiedzieć podchodzę do niego i go całuję. Nie wiem skąd nagle we mnie tyle odwagi(?). Po prostu bardzo mi go brakowało. Stoimy tak jeszcze chwilę w swoich objęciach aż w końcu uświadamiam sobie że powinniśmy już iść..
- Mike, chyba powinniśmy iść na salę treningową..
On jedynie kiwa głową. Odsuwamy się od siebie, ale on nie puszcza mojej ręki. Dzięki temu czuje się bezpieczna, na tyle na ile można czuć się bezpiecznym w Kapitolu.
***
- Mike Ellison, dystrykt 12. Proszę zgłosić się do oceny indywidualnej.
Chłopak szybko podnosi się z miejsca, ale zanim to zrobi szepcze mu do ucha szybkie powodzenia i daję całusa w policzek. Już mnie nie obchodzi co sądzą inni. Muszę się cieszyć czasem który nam został. Mi został. Kiedy Mike znika za drzwiami odwraca się do mnie Haymitch.
- No proszę proszę. Dwójka nieszczęśliwych kochanków z 12! -mówi śmiejąc się.
- Oh, zamknij się.
- A więc taka jest twoja taktyka. Niespodziewałem się Maysilee.
- Czyżby już nie May? -pytam kpiąco.
Nie rozumiem dlaczego jest taki.. nerwowy? Nie, to słowo definiuje się jako; ZAZDROSNY. Po dłuższej chwili ciszy zadaję kolejne pytanie.
- Czy ty aby nie jesteś.. zazdrosny? -pytam wręcz wypluwając te słowa. Gdyby czas można było cofnąć, nie spytałabym.
- Niby o kogo? O ciebie? Że migdalisz się z nim na każdym kroku? Oh, nie oczywiście skarbie że nie jestem zazdrosny.
Już mam coś powiedzieć kiedy przerywa mi miły głos jakiejś babki.
- Haymitch Abernathy, dystrykt 12. Proszę zgłosić się do oceny indywidualnej.
Haymitch wstaje, odwraca się i pyta kpiąco.
- Mi już nie życzysz powodzenia?
I znika za drzwiami. Na myśl przychodzą mi różne rzeczy.. czy aby Haymitch coś do mnie czuje..? To nie możliwe. A nawet jeśli to przecież jesteśmy przyjaciółmi. Został jeszcze Mike. Tylko.. czy ja coś do niego czuje? Czy to nie była tylko tęsknota za bliską osobą? Czuje się zagubiona. Kiedy znowu odzywa się ten głos. Alleluja.
- Maysilee Donner, dystrykt 12. Proszę zgłosić się do oceny indywidualnej.
Wstaję i powolnym krokiem kieruje się do drzwi. Nadal nie mam pojęcia co zaprezentuję. Drzwi otwierają się, a ja widzę coś podobnego do naszej sali treningowej. Jest nieco mniejsza ale tak samo bogato wyposażona. Z góry przyglądają mi się organizatorzy igrzysk jak i moi przyszli sponsorzy. No cóż, trzeba zrobić dobre wrażenie.
- Maysilee Donner, dystrykt 12.
Widzę że są już upici i znudzeni. Główny organizator igrzysk - Alem Peor. Wygląda z nich na najbardziej trzeźwego, ale jedynie kiwa głową i przypomina że mam 15 minut.
Postanawiam zaryzykować, biorę noże. Ustawiam się po czym nóż sam wyślizguje mi się z ręki. O dziwo trafiam w sam środek. Zaskoczyło to zgromadzonych, tak bardzo że niektórzy zaczęli bić brawo. Więc nadal rzucałam, za każdym razem trafiając w samo 'serce' bądź 'głowę' kukły. Po 15 minutach dziękują i proszą o opuszczenie. Posłusznie wykonuje ich polecenie i wchodzę.
_________________________________________________
Wiem że troche musieliście na niego czekać ale cóż poradzę, nie miałam praktycznie weny, co napisałam nadawało się do śmieci. Choć nie twierdzę że jestem zadowolona z tego rozdziału. Chciałam jakoś May połączyć z Abernathym ale.. ;c Z przyjemnością czekam na wasze komentarze jak i zapraszam do czytania. Następny rozdział postaram się dodać niebawem czyli może jeszcze w weekend ^^
PIERWSZA! :D
OdpowiedzUsuńGenialny rozdział. Długo na niego czekałam <3
Haymitch taki zazdrosny :3 Fajnie by było, gdybyś faktycznie ich połączyła. Nie mogę się doczekać, ile punktów dostanie May, no i samych wydarzeń na arenie.
Jedyne co rzuciło mi się w oczy to to, że piszesz cyfry, np. "7 punktów", wydaje mi się, że w opowiadaniach powinno się pisać cyfry słownie, czyli "siedem punktów". Tak chyba wygląda lepiej ;)
Czekam z niecierpliwością na kolejny post c:
U mnie też pojawił się nowy rozdział, w wolnej chwili zapraszam: http://magic-world-dramione.blogspot.com/
Pozdrawiam i życzę weny,
Mistress Black
Uwielbiam twoje komentarze ;o to tak na początek xd
UsuńOgółem myślę nad połączeniem May z wybuchowym Haymitchem no ale wiesz tajemnica :D I dzięki za słuszną uwagę. Oraz za wytrwałość w czekaniu. Też piszesz więc wiesz jak trudno czasem złapać wenę ;-; I jeszcze raz dzięki! <3
WOW! Coś się dzieje i to w pozytywnym znaczeniu. Ciekawie by było, gdybyś połączyła Maysilee i Haymitcha, ale inną opcję też przyjmę :P Zajrzyj do mnie, plis :)
OdpowiedzUsuńhttp://historia-siedemnastolatka-z-osemki.blogspot.com/
Właśnie dodałam nowy rozdział, wszystko zbliża się do akcji na arenie. Zapraszam!
Sory za brak tych komentatrzy, ale już nadrabiam! Rozpiszę się pod najnowszym rozdxiałem! :) Super rozdział! :D
OdpowiedzUsuń