Wszyscy w czwórkę spotykamy się przy windzie. Z tego co widzę ekipa i stylista nie napracowali się tylko przy mnie. Alice ma na sobie długą, bordową suknię, włosy upięte w zgrabnego koka i lekki makijaż. Mike jest ubrany w garnitur pasujący idealnie do kreacji Alice. Dopełniają się jednym słowem. Jednak nigdzie nie widzę Haymitcha. Ciekawe jak się będzie zachowywał..
- No ile można czekać! -krzyczy zdenerwowana Calla, kiedy widzi wychodzących zza drzwi Haymitcha i Huntera.
I szczerze mówiąc, na jego widok zapomniałam jak się oddycha. Tak jak się spodziewałam jego garnitur, a raczej luźna niebieskawa koszula i niedbale zarzucona marynarka świetnie się komponuje z moją kreacją. Jednym słowem, ideał. Tak Haymitchu Abernathy właśnie nazwałam cię pieprzonym ideałem.
***
Po krótkiej podróży windą udaliśmy się do studia gdzie będą nagrywane nasze wywiady. Na nasz widok wszyscy kapitolczycy krzyczą z radości wówczas kiedy ja czuję się jak zwierzę, wystawiane na pokaz. Ich entuzjazm zapewne wynika z naszych wysokich wyników, inaczej nie pamiętaliby nawet naszego imienia.
- Uśmiechajcie się i machajcie do nich, niech was pokochają! -radzi Calla. Ona jest wniebowzięta, wreszcie ktoś interesuje się jej dystryktem.
Kiedy docieramy na miejsce, Hunter życzy nam powodzenia i dodaje kilka rad każdemu z osobna jak powinniśmy się zachowywać..
- Alice troche więcej uśmiechu, Mike rozśmiesz ich, May jest dobrze, pokochają cię, Haymitch.. po prostu rób co chcesz.
Po tych słowach ustawiamy się w kolejce. Stoję zaraz za wysokim chłopakiem z jedenastki, czyli idę na pierwszy ogień, super. Na ekranach w naszej 'poczekalni' pojawia się Flickerman mówiący jak to wspaniale że to już 2 ćwierćwiecze poskromienia, przypomina w skrócie historię naszego Panem i przechodzi do sedna. Pierwsza wychodzi Rubby, opowiada o sile i więzach braterskich oraz o swoich umiejętnościach.
- Rubby jeszcze jedno pytanie. Może być dla Ciebie trudne. Czy byłabyś w stanie zabić swojego brata? -pyta Caesar
- Bez mrugnięcia okiem Flickerman. To przecież igrzyska, nic się tu nie liczy prócz przetrwania -mówi z uśmiechem.
Wszyscy zaczynają się śmiać. Po chwili wchodzi Clarisse. Wywiady wszystkich zawodowców wyglądają podobnie. Paplanina o umiejętnościach, odwadze i zwycięstwie. Praktycznie każdy kończy rozmowę słowami "wrócę tu na tournee". Jedynie rozmowa tego dzieciaka z jedynki przykuła moją uwagę.
- A więc Flyn, dlaczego się zgłosiłeś? -jestem w szoku, nie wiedziałam że on się zgłosił, tak to jest jak się z nieuwagą ogląda relacje z dożynek.
- To był mój brat bliźniak, musiałem go bronić, w końcu jestem starszy -lekko się uśmiecha - O kilka minut ale starszy.
- Ten wyczyn wymagał odwagi. Jak myślisz, wygrasz to i wrócisz do brata?
- Nie, pogodziłem się już z nieuchronną śmiercią -kończy nadal się uśmiechając.
- Panie i panowie Flyn Veron z dystryktu pierwszego! -kończy wywiad Flickerman.
Kolejne wywiady mijają szybko i nieuchronnie zbliża się moja kolej. Ruda z ósemki zostawiła tam swojego chłoptasia do którego 'chce jak najszybciej wrócić'. Chyba najprostszy sposób zdobycia sponsorów. Biedna nieszczęśliwa, z dala od ukochanego. Ta mała dziewczynka z dziewiątki z najniższą punktacją jest zupełnie mała i bezbronna, ale stara się zachować spokój i pewność siebie ale ja i tak widzę jak trzęsą jej się ręce, miły chłopak z dziesiątki również wzbudza zainteresowanie. Swobodnie żartuje i rozmawia z Caesarem. I teraz słyszę swoje nazwisko nakazujące udać mi się na scenę.
- A oto urocza Maysilee Donner, trybutka z dystryktu dwunastego! -przedstawia mnie komentator.
Powolnym krokiem wchodzę na scenę. Oślepia mnie światło z reflektorów, zagłuszają krzyki ludzi z Kapitolu. Dziękuje Petty że nie dała mi długiej sukni, na pewno bym w niej poległa. Kieruję się w stronę Flickermana, który lekko podtrzymując mnie za rękę, pomaga usiąść na fotelu.
- No cóż mnie też oślepiają te flesze -mówi i zaczynam się śmiać a razem ze mną cały Kapitol.
- Zgodzę się Caesarze.
- A więc Maysilee, co najbardziej podoba Ci się w Kapitolu?
Szczerze? Co ma mi się podobać w wysyłaniu dzieci na rzeź, zabawa kosztem 48 osób oraz nauczanie dzieci od najmłodszego że to forma zabawy?
- Oh, ależ wszystko Caesarze! Macie wspaniałe jedzenie, atmosferę i przyjaznych ludzi. Jedynym mankamentem są wasze prysznice -mówię, a po chwili cały Kapitol wraz z Caesarem zaczyna się śmiać.
- No tak, ale niewiele trybutów na to narzeka.
Jedynie przytakuje. Jak mieliby narzekać skoro w dystryktach nie mają nawet ciepłej wody?
- Wszyscy z zaciekawieniem zastanawiamy się co takiego pokazałaś na pokazie, że zdobyłaś aż dziesięć punktów, powiesz nam? -pyta z uśmiechem.
- Oj, Caesarze nie powinnam - odpowiadam mu z wyszczerzem na twarzy, bo inaczej tego nie można nazwać.
- Może tylko powiesz czego powinniśmy się spodziewać na arenie?
- Inni trybuci powinni się bać -mówię mrugając do publiczności.
Automatycznie wszyscy zaczynają się śmiać i bić brawo.
- Powiedz mi Maysilee, kim był chłopak z którym pożegnałaś się tuż przed wejściem do pociągu?
No pięknie. Zupełnie zapomniałam o Dan'ie. Chociaż nie powinnam, nie mogłam. Co mam powiedzieć 'ojej to jest mój przyjaciel Dan, którego dziewczynę zabiliście rok temu, a ja do tamtego czasu żywiłam do niego skrycie uczucia'?
- Oh, to mój dobry przyjaciel Dan, znamy się od dzieciństwa. -odpowiadam powstrzymując się od płaczu.
- Pamiętasz co mu obiecałaś? - pyta, jakby nie widział łez w moich oczach. Widocznie niezła ze mnie aktorka.
- Obiecałam mu że spróbuję wrócić.. -jak zwykle pytanie które ma zakończyć wywiad. Powinien być bardziej kreatywny.
- A my wierzymy, że Ci się uda. Panie i panowie, Maysilee Donner z dystryktu dwunastego! -wykrzykuje Flickerman.
Powoli unoszę się z krzesła, ponownie blask lamp mnie oślepia, a krzyk kapitolczyków mnie ogłusza. Schodzę ze sceny i mijam się z Alice. Idę coraz wolniej, chociaż próbuje przyspieszyć. Robi mi się ciemno przed oczami, upadam na podłogę i jedyne co słyszę to tępy krzyk.
***
Zanim dojdę do siebie, czuję że siedzę już na krześle. Obok mnie stoi zdenerwowana Calla, Hunter burzliwie rozmawia z Lesile, a na swojej ręce czuje czyjś dotyk. Powoli otwieram oczy i widzę zatroskanego Haymitcha. Przegapiłam resztę wywiadów, czyli już nic więcej nie dowiem się o Abernathym.
- Nieźle nas wszystkich nastraszyłaś -mówi Calla podając mi szklankę wody.
Upijam łyk i odstawiam, tak na prawdę nie pamiętam do końca co się stało.
- To wszystko przez ten stres i nerwy.. -staram się zapobiec ich trosce.
- Tylko powiedz co my teraz mamy z tobą zrobić? -pyta Lesile. Widzę jej matczyną troskę w oczach. Wiem że traktuje nas jak swoje własne dzieci, więc każdego śmierć na arenię bardzo przeżywa. Dopiero teraz widzę jej zmarszczki na twarzy pomimo młodego wieku. Igrzyska zabierają nam rodziny, przyjaciół, młodość i życie.
- Może ja już pójdę do siebie? -wstaję, ale po chwili siadam, jestem za słaba. Ja, trybutka dwunastego dystryktu jestem zbyt słaba żeby wstać z krzesła, a jutro trafiam na arenę.
- Ktoś cię musi odprowadzić.. -mówi od niechcenia Calla.
- Ja ją odprowadzę -zgłasza się Haymitch.
Wszyscy jedynie kiwają głowami, zostając przed telewizorem oglądając powtórki z wywiadów. Abernathy bierze mnie pod ramie i prowadzi powoli do pokoju. Dopiero teraz widzę jego rysy twarzy. Poprawka - idealne rysy. Teraz się nie dziwię dlaczego wszystkie dziewczyny za nim latały. Z resztą nigdy na niego nie zwracałam uwagi.
Wchodzimy do mojego pokoju i powoli siadam na łóżko.
- Jakby co wiesz gdzie mnie szukać -mówi z uśmiechem i powoli wychodzi.
- Abernathy?
- Znowu mam zostać? -pyta śmiejąc się.
- A czemu nie? -odpowiadam jednocześnie wskazując na miejsce obok mnie.
Haymitcha nie trzeba długo prosić i już chwilę później leżę w niego wtulona.
- Więc.. zostawiłeś jakąś dziewczynę w dystrykcie? -pytam niepewnie. Nie powinnam pytać, ale ta moja ciekawość..
- Jedyną o jakiej mi wiadomo, właśnie leży wtulona we mnie. -mówi z tym swoim uśmiechem.
Zaczęłam się śmiać. Ja? Niby ja miałabym być tą jedyną jego? On sobie kpi ze mnie? Jednak widzę na jego twarzy coś w stylu powagi..
- A ty Donner? Zostawiłaś tam jakiegoś chłoptasia?
- O żadnym mi nie wiadomo -mówię ze śmiechem.
- A Dan? -skąd on cholera wie o Dan'ie?
- Z tego co wiem, to nie mój chłoptaś. -ostro ucinam.
Nastaje cisza. Gdyby nie to że czuję jego oddech, nie wiedziałabym czy jeszcze tam jest. Powoli zasypiam. Resztkami świadomości wyłapuje jego słowa.
- Dobranoc, May. Słodkich snów kochanie. -mówi całując mnie w czoło.
Kochanie. Jedno słowo. Jedno jedyne. Powinnam się przyzwyczaić do jego słodkich słówek. Ale nie kochanie. Skarbie, złotko i owszem. Ale nigdy nie użył tak czułego słowa.
- Czy ty właśnie nazwałeś mnie kochanie? -pytam z sarkazmem.
- A czemu nie? Nigdy tego nie zauważyłaś May?
- Czego?
- Jak myślisz, dlaczego olewałem je wszystkie?
- Pewnie miałeś jakąś dziewczynę..
- Nie miałem.
- To.. jakaś Ci się podobała?
- Nie jakaś. Ty. Ty mi się podobałaś.
Czy właśnie mój ideał to powiedział? A raczej człowiek który nim się stał w przeciągu kilku dni?
- Ja Ci się podobam?
- Tak -odpowiada trochę zmieszany.
Przytulam się do niego mocniej.
- Oh, nie martw się. Ty mi też, mój pieprzony ideale.-mówię szeptem.
______________________________________________________
Za słodko, za cukierkowo za co z góry bardzo przepraszam ;-;
Ogółem za bardzo mieszam fabułę, najpierw Dan, potem Mike i na koniec Haymitch, ale noo rozumiecie chyba, prawda? Mam taki nawał wszystkiego że ledwo wyrabiam. Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, nie zlinczujcie mnie. Postaram się aby kolejny był o niebo lepszy, przewiduje go jakoś w czwartek. I będę pisała częściej. Bo jeszcze 3 dni i wolnee *.* Też się tak cieszycie?
A wracając do fabuły. Połączyłam May z Haymitchem, co mogłam zrobić nieco wcześniej i dlatego jest tak cukierkowo. Zastanawiam się nad powrotem ich obydwu no ale wiecie, za słodko by było :c I zaznaczam że zmieniłam linka! Żeby nikt się nie zdziwił.
Jeśli czytasz -> zostaw komentarz to dla mnie dużo znaczy.
Życzcie weny,
Clove xx
Przed chwilą znalazłam tego bloga i powiem szczerze: O MÓJ BOŻE! TO JEST PIĘKNE! Haymitch to moja ulubiona postać.Zabrakło mi trochę tych jego odzywek, no ale cóż.Widzę, że nieco odbiegasz od oryginału, bo w książce Hay miał dziewczynę czekającą na niego w domu(,którą w myślach nazwałam sobie Sarą,a co mi tam).Może na tym skończę, bo widzę,że ten komentarz zaczyna iść w złym kierunku xd Wracając do Maysilee. Nie zauważyłam błędów.Mówisz, że chciałabyś, aby oboje wrócili.Byłoby dziwnie, bo wtedy zapewne Haymitch nie zacząłby pić i nie byłby tym kim jest teraz.No,ale ten rób jak uważasz:) Oczywiście, zdajesz sobie sprawę z tego, że jeśli zabijesz mojego męża na arenie wyślę ci pocztą łykołaki? xd Na koniec życzę weny i powodzenia w szkole:)
OdpowiedzUsuńWiesz na razie Haymitch jakoś zdobywa tą May, ale postaram się wtrącić trochę jego arogancji ^^ Ponoć miał, ale również podobno żywił uczucia do Donner, sooł troszkę odbiegłam od książki. Gdyby wrócili we dwójkę byłoby to straszne zżynanie z igrzysk więc niestety moja kochana May zginie :c hahahahah, spokojnie Haymitchowi nic nie grozi, a tak po za tym, dotarłoby za rok, może dwa; no wiesz ta polska poczta. chyba że podeślesz sową.
UsuńDzięki xx
No i cóż mam napisać? Fenomenalny rozdział! No tak, trochę cukierkowo było, ale wynagrodzi to, mam nadzieję, krwawa walka na arenie :3
OdpowiedzUsuńNie wiem co dodać, piszesz świetnie, czekam na kolejny rozdział :3
Genialny rozdział! Dawno nie komentowałem, bo miałem problemy z tą przeglądarką, komputerem, zgubiłem linka :_: Ale już jestem! Zgadzam się z Meriel - dodaj trochę arogancji Haymitcha! :3 Zawodowcy są świetni, mogłabyś nie robić tak jak większość bloggerów, którzy piszą o igrzyskach, że zabijesz już jednego/kilku na samym początku :C Szczególnie chcę, żeby ludzie z Jedynki i Dwójki najdłużej pożyli :3 Ci z Czwórki też, ale jakoś mniej ;3 Tego chłopca, dwunastolatka z pierwszego dystryktu mogłabyś zabić jakoś boleśnie albo, żeby on stoczył walkę z tą dziewczynką co dostała trzy punkty :D No... i trochę tak cukierkowo, ale wybaczę xD
OdpowiedzUsuńŚwietne, naprawdę. Owszem, cukierkowo, ale to mi się podobało najbardziej :) I od samego początku się zastanawiam, kto zginie na arenie - Maysile, czy Haymitch... I się już nie mogę doczekać kolejnego rozdziału :)
OdpowiedzUsuńAle ja mam szczęście;)
OdpowiedzUsuńZnalazłam tego bloga przez przypadek. Muszę Ci to powiedzieć : Masz naprawdę wielki talent <3
Cudowny blog<3 Genialny rozdział;*
P.s. Zapraszam do mnie: 43glodoweigrzyska.blogspot.com
Fantastyczny rozdział *.*
OdpowiedzUsuńJak dla mnie nie jest za cukierkowo, bo kocham Haysilee, a nie przepadam za Hayffie :D
Haymitch taaki idealny ;***
Masz talent <3
Pozdrawiam i weny ;)
Lavinia ^^