piątek, 4 lipca 2014

VIII

Budzę się w ramionach Abernathyego. Chłopak najwyraźniej przygląda mi się od dłuższego czasu.
- Oh popatrzcie, księżniczka wreszcie się obudziła. -mówi z tym swoim uśmieszkiem na ustach.
Sama z resztą też się uśmiecham. Nie mam pojęcia czemu i jak on na mnie wpływa.
- A ty nie masz lepszych zajęć niż gapienie się na mnie?
- To była czysta przyjemność -próbuje się podnieść ale utrudniam mu to. - No nie no May. Wiesz że chciałbym zostać, ale no wiesz arena, śmiertelna walka, jeden zwycięzca. -mówi przewracając oczami.
- Więc daj nam się cieszyć chwilą, czy coś..
- Nie rozumiesz May. JEDEN zwycięzca. Nas jest dwoje. To i tak nie miało przyszłości.
Po tych słowach, podchodzi do mnie, całuje w czoło i wychodzi. Ponownie zostaje sama, ale tym razem z nożem wbitym w sam środek mojego serca. To nie miało przyszłości, ma racje, ale przecież mogliśmy jeszcze chwile pobyć razem, prawda? Skoro taka jest jego decyzja, uszanuje to. Próbuje ponownie zasnąć, ale za pusto jest w tym pokoju bez niego. Haymitch wyszedł dosłownie 5 minut temu, a ja już cholernie tęsknie. Trzeba się przyzwyczajać.
Zapełniając niepotrzebną pustkę, wchodze pod prysznic i skupiam się na tym co się ma dzisiaj stać. Arena. Musze postarać się przeżyć jak najdłużej. Mój boże czy ja dopiero teraz obmyślam swoją taktykę? Chociaż tak w sumie.. czemu nie użyć znowu improwizacji? Za pierwszym razem się udało, czemu teraz nie.
Moje przemyślenia przerywa piskliwy głosik i kapitolski akcent, czyli Petty we własnej osobie, a za nią któż by inny niż Toto, Maryse i Connie.
- To co słodziutka, zaczynamy? - pyta Toto.
Kiwam głową. Już odpuszczę im te słodziutka w dniu mojej śmierci, chociaż nie powinnam. Moje ciało zanurzane jest w przeróżnych cieczach, pachnących raz lepiej, raz gorzej. Po kilku kąpielach moja skóra jest warstwa, po warstwie ze mnie zrywana. Czuję każdy włosek wyrywany z mojego ciała. Moje włosy, podobnie jak i ciało przeszły szybką regeneracje podobnie jak paznokcie. Po sprowadzeniu mnie do tak zwanej fazy 'zero' zostaje uczesna w kucyka i ubrana w obcisłe legginsy i dopasowaną bluzkę na grubych ramiączkach.
- Będziemy bardzo za tobą tęsknić Maysilee -powiedziała Maryse.
- Ale to bardzo, bardzo -potwierdził Toto.
- Po prostu to przeżyj -z uśmiechem powiedziała Connie, przytulając mnie.
Wyszłam z pokoju, uświadamiając sobie, że idę prawdopodobnie na swój ostatni posiłek. Przy stole zastaje Mike'a, Alice i naszą dwóję mentorów. Nigdzie nie widzę Haymitcha..
- Nie przyjdzie -powiedziała jakby czytając w moich myślach Lesile. - Powiedział że woli zjeść u siebie.
A więc taką obrał taktykę, ciekawe.
- Słuchajcie.. w tym roku dwunastka ma na prawdę szansę na wygraną. Mamy wspaniałych i przygotowanych do walki trybutów, nie spieprzcie tego -powiedział Hunter.
- Niech zgadnę -zaczęłam - Mówisz to co roku? -pytam z uśmiechem.
- Można tak powiedzieć. Ale nigdy nie mówiłem że mamy aż takie szanse -potwierdził Hunter popijając złoty napój.
- Aż jedną na czterdzieści osiem, faktycznie -dodaje śmiejąc się.
Biorę jedną z kanapek leżących na talerzu. Wiem że nie mogę najeść się do syta - nie będę wtedy w pełni sprawna fizycznie. Popijam trochę wody, żeby zgasić pragnienie. Wszyscy w ciszy kończymy posiłek. Kiedy już mamy zbierać się Abernathy, z twarzą mordercy wychodzi z pokoju. Całą czwórką ruszamy do wyjścia, wraz z mentorami.
Zjeżdżamy windą na najniższe piętro, gdzie czekają już na nas strażnicy i poduszkowiec.
- Słuchajcie to na prawdę może się udać. Po prostu nie dajcie się zabić i przetrwajcie. -mówi szybko Hunter.
- Mamy to traktować jako ostatnią radę? -pyta z kpiną Haymitch.
- Po prostu niech któreś z was wróci do nas - mówi z matczyną troską Lesile i przytula nas każdego z osobna.
Szybkim krokiem idziemy do poduszkowca. Teraz już nie ma odwrotu. Zajmuje miejsce obok Dalli, dziewczyny z dwójki i małej dziewczynki z dziewiątki. Cóż za kontrast. Do każdego z osobna podchodzi kobieta wstrzykując nam lokalizatory. Kiedy kończy tą czynność, poduszkowiec startuje, a ja marzę jedynie o tym żeby przetrwać jedną chwile na arenie.
***
- Na pewno niczego nie chcesz złotko? -pyta Petty.
- Nie, na pewno. - mówię popijając powoli wodę.
Rozglądam się po pokoju. po środku stoi ogromna tuba, która ma wywieść mnie na arenę. Zaraz obok niej znajduje się stolik z wodą a obok dwa krzesła, które razem z Petty zajęłyśmy. Moja stylistka zaczęła opowiadać o ostatnich krzykach mody w Kapitolu podając mi bluzę, która ma być jedyną rzeczą chroniącą mnie przed zimnem.
- No to powodzenia Maysilee. Może przeżyjesz. -mówi z niechęcią, wymuszając uśmiech.
- Może -powtarzam wchodząc do tuby, która błyskawicznie się za mną zamyka.
Zamykam oczy i próbuje nie myśleć o tym co mnie czeka. Czuję jak moje ciało, wbrew woli jest wysuwane w górę.  I nagle ogarnia mnie jasność.
-Pięćdziesiąte Igrzyska Głodowe ogłaszam za otwarte! -rozlega się głos Templesmitha.
Rozglądam się po arenie. Stoimy na środku wielkiej łąki otoczonej z jednej strony lasem, a z drugiej górami. Cała nasza czterdziestka ósemka jest ustawiona na podestach tworzące koło. Wewnątrz naszego okręgu znajdują się porozrzucane plecaki, broń i tym podobne. Dostrzegam tuż obok siebie plecak i noże, cóż za ironia. Czas powoli mija, zostało mi 30 sekund. Rozglądam się po trybutach. Po mojej lewej widzę dziewczynę z czwórki, Rose. Na przeciwko znajduje się Haymitch. 5. Patrzy się wprost na mnie. 4. Wskazuje na las. 3. Widzę w jego oczach troskę 2. Przygotowuję się do startu. 1. Teraz dopiero zacznie się walka.
__________________
Hej! Jak zwykle z wielkim opóźnieniem, za co przepraszam :c Spróbuje pisać częściej i dłużej no ale wiecie :C Planuje pewien sojusz tutaj ^^ Ale to w następnym poście który powinien być jeszcze w tym tygodniu ;3 I pamiętajcie o zasadzie czytam = komentuje. przynajmniej wiem że moje wypociny ktoś czyta.
Życzcie weny,
Clove xx

4 komentarze:

  1. Pierwsza! :D
    Jak mogłaś przerwać w takim momencie, no jak?! Ale wybaczę, bo genialnie napisane ^^ Haymitch mnie wkurzył, ale za razem był taki słodki :3 Nie mogę się doczekać nastepnje notki. I ciekawi mnie, jaki to będzie sojusz :D
    Pozdrawiam i zyczę weny,
    Mrs Black

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne :) Przeczytałam przed chwilą cały blog od początku i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Początek mnie rozwalił.Jak to nie miało przyszłości?! Haymich jak mogłeś? Najpierw mieszasz w głowie naszej Maysi,a potem z takimi odzywkami wyjeżdżasz? No ja się pytam co to ma być?! Dobra muszę się uspokoić...Szkoda, że rozdzialik taki krótki, ale skoro niedługo dodasz następny to jestem w stanie Ci wybaczyć:)
    Życzę weny i miłych wakacji:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Myślałem, że zawiesiłaś i dlatego nie wchodziłem ;c Komentarz pod najnowszym będzie dłuższy, a ten rozdział jest super!

    OdpowiedzUsuń